poniedziałek, 17 lutego 2014

Człowiek, który wypadł z czasu.

Kurt Vonnegut - "Rzeźnia nr 5"

Wybierzemy się dziś na Tralfamadorię. Jest to przeurocza kraina, zamieszkana przez istoty przypominające kształtem przetykacz do zlewu zakończony ręką. Składa się z czterech wymiarów, więc proszę uważać, bo bardzo łatwo jest się zgubić w czasie... i na przykład wylądować w środku Drezna podczas bombardowania w 1945 roku. Czasami wystarczy przejść przez nieodpowiednie drzwi, i już się jest gdzie indziej. Dlatego proszę trzymać się grupy ;)
Właściwie bombardowanie Drezna miało być tematem przewodnim książki. Tymczasem skaczemy w czasie średnio raz na pół strony - a to oglądamy traumatyczne przeżycia głównego bohatera, Billy'ego, z dzieciństwa, za chwilę scenę z jego miodowego miesiąca, potem wracamy do czasów Drugiej Wojny Światowej, żeby w końcu odwiedzić Tralfamadorię, gdzie Billy przetrzymywany w zoo, ma za zadanie spółkować z również porwaną z Ziemi gwiazdą porno, ku uciesze wyżej wspomnianych przetykaczy do zlewów o czterowymiarowej świadomości. Pogubiliście się? Spokojnie, Billy też. Zdarza się.
O co w ogóle chodzi? Podejrzewam, że o bezsens wojny. O to, jak wielkim ratunkiem dla człowieka, który przeżył traumę, może być wyobraźnia. I chyba o to, że tak naprawdę na niewiele spraw w życiu mamy wpływ. Miłość? Zdarza się. Dziewczyna dała ci kosza? Zdarza się. Ktoś zmarł? 135 tysięcy ludzi? Zdarza się. Filozofia tralfamadorska uczy, aby wspominać te momenty, w których byliśmy szczęśliwi. Wracać do nich w myślach, gdy jest nam źle. Tylko uważajcie, by czasem tak jak Billy, nie zgubić się w czasie ;)
Z ciekawości (i niedosytu) obejrzałam film. Nie zobaczyłam Tralfamadorczyków, więc chyba nie było warto :P Aczkolwiek słyszałam, że Guillermo del Toro był zainteresowany ekranizacją. Teraz już wiem, skąd wziął się pomysł na potwora z oczami w rękach z "Labiryntu Fauna" :P


"Najważniejszą rzeczą, jakiej nauczyłem się na Tralfamadorii, było to, że śmierć jest tylko złudzeniem. Człowiek żyje nadal w przeszłości, tak więc głupotą jest płakać na pogrzebie. Wszystkie chwile, przeszłe, obecne i przyszłe, zawsze istniały i zawsze będą istnieć. Tralfamadorczycy mogą oglądać te różne chwile tak, jak my możemy oglądać na przykład Góry Skaliste. Widzą, że poszczególne momenty są niezmienne, i mogą wybierać te spośród nich, które ich w danej chwili interesują. To tylko my na Ziemi mamy złudzenie, że chwile następują jedna za drugą, jak korale na sznurku, i że chwila raz przeżyta jest stracona na zawsze.
Tralfamadorczyk widząc trupa myśli sobie po prostu, że zmarły jest aktualnie w złej formie, ale jednocześnie wie, że ta sama osoba czuje się znakomicie w wielu innych momentach. Kiedy teraz słyszę o czyjejś śmierci, wzruszam tylko ramionami i mówię to, co mówią w takich razach Tralfamadorczycy; to znaczy: Zdarza się."

* "Rzeźnia numer pięć", Kurt Vonnegut Jr., PIW, Warszawa 1989, s.26-27.