środa, 30 maja 2012

Zabawa z zapałkami.

Eco, Umberto - "Zapiski na pudełku od zapałek"
Podczas myszkowania w bibliotekach często natykałam się na drobną książkę Umberta Eco "Zapiski na pudełku od zapałek". Jako że z tym panem nigdy nic nie wiadomo, gdyż lubi parać się nie tylko literaturą popularną, ale także ściśle naukową (ci, co mieli wstęp do literaturoznawstwa, lub inną metodologię na studiach humanistycznych na pewno wiedzą o co mi chodzi), trochę bałam się tknąć cokolwiek oznaczone jego nazwiskiem. Słynne "Imię Róży" wprawdzie czytałam, ale było to wieki temu. I choć wspomnienia z tamtej lektury mam dobre, to długo zwlekałam z wypożyczeniem pudełka zapałek. Nie pomagał fakt, że pierwszy tom jest raczej ciężki do zdobycia (a bardzo lubię czytać chronologicznie). W końcu przypomniało mi się, skąd znam tytuł, i dlaczego tak bardzo mnie ta książka kusi. Mój nauczyciel z gimnazjum czytał nam jej fragmenty na lekcjach, ba, po dotarciu do rodziału "Jak korzystać z instrukcji" przypomniały mi się zajęcia, na których w oparciu o ten esej zostaliśmy poproszeni o napisanie instrukcji obsługi jakiegoś przedmiotu codziennego użytku. Było przy tym sporo śmiechu. I tak jest właśnie z "Zapiskami...". Gdy w końcu się za nie wzięłam (a było to w autousie), przedstawiałam zapewne ciekawy widok: dziewczyna ze słuchawkami na uszach wgapiona w cieniutką książkę i ciągle chichocząca pod nosem.
Eco porusza problemy, które każdemu z nas mogą się zdarzyć: co zrobić, gdy ktoś ukradnie Ci prawo jazdy, jak zareagować na osobę, którą skądś znamy, ale nie pamiętamy jej imienia, albo gdzie nie powinno się pić kawy. Nie należy jednak traktować tej książki jako poradnika, gdyż nie znajdziemy w niej jednoznacznych odpowiedzi. Opisywane sytuacje często są wyolbrzymione i wydają się tak niewiarygodne, że aż śmieszne. Jednak w pewnym momencie przychodzi do głowy myśl "kurcze, w sumie koleś ma rację. Życie naprawdę bywa aż tak absurdalne." I... śmiejemy się dalej.
Jestem bardzo zachwycona, i pewna, że nie jest to moja ostatnia przygoda z panem Eco. A już na pewno nie ostatnia dobra zabawa z zapałkami ;) Polecam każdemu, jako lekką lekturę na podróż, nudny wieczór, zły humor... na cokolwiek :)
A na koniec fragment eseju pt. "Jak używać piekielnego dzbanuszka":

"Osobną kategorię stanowi kawa - pomyje. Uzyskuje się ją zazwyczaj ze zbutwiałego jęczmienia, kości trupa i paru ziarenek prawdziwej kawy wymiecionych wraz ze śmieciami w przychodni dla weneryków. Rozpoznaje się ją nieomylnie po woni stóp wymoczonych w wodzie, która pozostała po zmywaniu. Podają ją w więzieniach, zakładach poprawczych, wagonach sypialnych i luksusowych hotelach" *

P. S. Możecie mi wytłumaczyć, dlaczego ciągle myślę, że Umberto Eco otrzymał Nagrodę Nobla z Literatury? Co parę lat uświadamiam sobie, że tak nie jest... po czym prawie od razu o tym zapominam. No cóż, może powinien?

* Umberto Eco, Zapiski na pudełku od zapałek, Wydawnictwo: cholera wie jakie 1993  ;P

piątek, 25 maja 2012

Genesis

Nie wiem dokąd płynę, ale wiem, skąd przybywam i czego pragnę. Marzenia nie zawsze się spełniają, zwłaszcza, kiedy stoi się w miejscu, i liczy, że inni zrobią wszystko za ciebie. Tak więc po raz kolejny postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce. Tym bardziej, że powoli kończą mi się wymówki. No i lata lecą...
Książki, to jedna z wielu moich fascynacji, na pewno największa. Uwielbiam je dotykać, patrzeć na nie, spać z nimi (dwie rzeczy praktycznie niezbędne w moim łóżku - telefon i książka ;) ),wąchać... no i oczywiście czytać. A właściwie, delektować, gdyż nie potrafię i nie chcę czytać w pośpiechu. Staram się być na bieżąco z wszystkimi bestsellerami, ale jakoś tak... jak tylko po jakiś sięgnę, od razu odkładam prawie nietknięte. Uwielbiam natomiast książki stare, i bardzo często zapomniane przez świat, ciężko dostępne, lub znane jedynie przez koneserów. Na nich chciałabym się skupić. Oczywiście, znajdą się tu także tytuły znane, ale tylko jeśli uznam je za warte uwagi. Tak więc miłej lektury ;)