środa, 31 października 2012

Short stories. Diabeł w Krakowie

Orbitowski, Łukasz - "Nocne życie kpiarzy i szyderców"

Nie pytajcie mnie, skąd to wytrzasnęłam. Dziesięcioletnie zielone poplamione zszyte zszywaczem kartki, opowiadanie wydrukowane własną drukarką. Nie wiem kto polecił, czy może sama znalazłam? Dawno to było i nieprawda.
Zaczyna się od przemyśleń, o tym, że marzenia starzeją się wolniej niż ludzie. I coś w tym pewnie jest. Potem zamienia w myślociąg, jedno skojarzenie za drugim, w opowieść o grupce kumpli, którzy razem szwendają się po krakowskich knajpach. Zatapiamy się w mrocznej stronie miasta, niedostępnej dla przeciętnego przyjezdnego. Przypominałoby to trochę klimat z filmu "Chłopaki nie płaczą", zwłaszcza jeśli chodzi o dialogi, gdyby nie magiczny aspekt opowiadania - knajpa, którą prowadzi barman - Szatan, taka, którą można znaleźć tylko wtedy, gdy się jest "zlanym jak zwierze".
Jest mroczne, wciągające i... za krótkie. No i cóż, poleciłabym do przeczytania, jest tylko mały problem - bardzo ciężko dostać. Zdaje się, że było wydrukowane raz w jakimś czasopiśmie, wieki temu*. Naprawdę nie wiem skąd je mam. Ale skoro przez 10 lat nie wyszło mi z głowy, a tytuł pałętał się po zakurzonych kątach mojego mózgu, aż zmusił do wyciągnięcia i przeczytania po raz kolejny, to znaczy, że warto poszukać. To na pewno nie koniec przygód z panem Orbitowskim, następnym razem postaram się jednak wybrać bardziej dostępne dzieło :)

" - A co miałem napisać?
 - Może prawdę?
 - Prawda jest prosta stary. Kocham, tęsknię, czuję się samotny. Łapię uciekającą młodość jak świętą wodę, a one sruu, przez paluchy i w błoto."

*Czasopismo ARTyleria, nr 2(3) 2002r.

sobota, 27 października 2012

Zaczarowane banany

Banana, Yoshimoto - "Kuchnia"

Japońska literatura lubi mnie kusić. Egzotycznymi nazwiskami, totalnie nieznaną mi kulturą, no i Murakamim, który robi światową karierę i jest ogólnie świetny. O dziwo jednak, nie po książkę Murakamiego sięgnęłam gdy pierwszy raz postanowiłam zagłębić się w klimaty kraju kwitnącej wiśni. Pierwszą było.... ale o tym kiedy indziej ;P W każdym bądź razie drugim znanym poza Japonią nazwiskiem jest pani Banana. Można się domyślić, że to pseudonim (japońscy artyści lubią pseudonimy), naprawdę nazywa się Mahoko. Podobno jej książki były bardzo popularne w Polsce w latach 90 - tych. Osobiście nie pamiętam, znalazłam ją po prostu w dziale z literaturą japońską w bibliotece.
Anyway, "Kuchnia" zawiera dwa opowiadania; "Kuchnię" oraz "Moonlight Shadow". Oba traktują o śmierci bliskich osób, i czasem dziwnych sposobach radzenia sobie z tym. W pierwszym bohaterka przypomina bezdomnego kota, którego ktoś przygarnia. Ale ona i tak ucieka. Przypomina swoim zachowaniem bardziej małą bezradną dziewczynkę, niż dwudziestokilkuletnią kobietę. Jeśli spodziewamy się odnajdywania radości życia poprzez gotowanie, to źle trafiliśmy. Kuchni w "kuchni" jest niewiele. Opowiadanie odrobinę się ciągnie, choć jest całkiem przyjemne i... szybko ulatuje z pamięci.
Co innego drugie, krótsze "Moonlight Shadow". Wydaje się bardziej sensowne i trzymające się kupy ;P A zarazem poranne bieganie, ze ślicznym mostem, rzeką (mgła!), duchami w tle - no cóż, czysta magia :)
Książka jest lekka i przyjemna, ale odnoszę wrażenie, że skierowana raczej do żeńskiej części ludzkości. No ale cóż, nie jestem facetem. W sam raz na czytanie w miejskiej komunikacji i raczej... do szybkiego zapomnienia.

środa, 3 października 2012

Short stories. Szczęśliwe życie bez miłości.

Mann, Thomas - "Mały pan Friedemann"

Kolejne opowiadanie Manna przedstawia w zwięzły sposób krótkie, i raczej mało burzliwe życie tytułowego bohatera. Rozumiem, że nie każda historia musi być nadzwyczajna, ale ta jest akurat bardzo, ale to bardzo prosta i... przewidywalna. Już sam fakt, że nie przeczytałam 20-stronicowego opowiadania jednym tchem o czymś świadczy. Innymi słowy, szału nie robi, a na dodatek ledwo nadaje się na przystawkę do obiadu. Do tego mam wrażenie, że Mann ma bardzo negatywne podejście do miłości, jako uczucia destruktywnego i nie dającego szczęścia. A z drugiej strony uczucia, które powoduje, że całe dotychczasowe życie wydaje się nieistotne i nudne, nawet jeśli było się szczęśliwym.  No cóż, ale nie wszystkie dzieła muszą być od razu wspaniałe, tym bardziej te początkowe, gdy styl dopiero się kształtuje. Dzisiaj chyba jednak Tomasz zostaje na biurku, a ja sięgnę po bardziej mroźne, transsyberyjskie klimaty.