niedziela, 8 lipca 2012

Wakacje z wampirami


Lumley, Brian - "Nekroskop"

Z racji, że są wakacje, będzie trochę wakacyjnie ;p To znaczy w sumie Nekroskop z wakacjami nie ma wiele wspólnego, chyba że z moim pobytem we Włoszech wiele lat temu, kiedy to towarzyszył mi jeden z tomów. A tomów jest sporo, z tego co wiem wyszło chyba 15. Osobiście dotrwałam do 6, a polecam jedynie pierwsze 5, gdyż pozostałe, jak odniosłam wrażenie, są już pisane mocno pod zarabianie kasy. Czyli są grube, i zawierają o wiele mniej ciekawą, ale nadal wciągającą sensacyjno - horrorową papkę.

Czego można się spodziewać? Właściwie wszystkiego. Mamy tragedię rodzinną, paranormalne zdarzenia, szóste, siódme itd. zmysły, tajne wywiady, oczywiście Zimną Wojnę(bo to w końcu lata 70 - te i 80 -te), wampiry i inne potwory, historie miłosne, seks (w sam raz dla 14 letniej dziewczyny, którą wtedy byłam ^^) a na dokładkę - martwego matematyka, który jest największym mentorem głównego bohatera. No i oczywiście Harry'ego K., tytułowego Nekroskopa. Wszystko to ubrane w całkiem składną, i okropnie wciągającą fabułę. Jest ona swoją drogą tak pokręcona, że do tej pory nikt nie próbował sagi zekranizować. I całe szczęście, bo chyba bałabym się to oglądać. Nie dlatego, że jest takie straszne, ale po prostu niektórych rzeczy nie da się przenieść na ekran, i obawiam się, że w tym wypadku zawsze coś byłoby nie tak jak sobie wyobrażałam.

Bardzo się cieszę, że dziesięć lat temu nie istniała saga "Zmierzch". Teraz przynajmniej mogę być dumna, że moim pierwszym fikcyjnym obiektem westchnień był inteligentny, przystojny (w mojej głowie oczywiście), mądry, wrażliwy Harry Keogh, a nie, powiedzmy wprost, patison. Tudzież Edward C. sflaczały, błyszczący od słońca (no proszę ja was, to już była przesada!), pseudo wampir, wyglądający jakby miał nieustanne zatwardzenie.

Swoją drogą pewnie niektórzy chcą wiedzieć, dlaczego tak zacięcie jadę po sadze pani Meyer i jej ekranizacji? (Ci, którzy nie chcą niech przejdą do następnego akapitu ;P) Bo po pierwsze uważam, że zrobiła ona z wampirów pluszowe misie idealne dla dzisiejszej masowej pop kultury. Po drugie, przeczytałam w życiu trochę książek, lepszych i gorszych, ale w życiu nie widziałam takiego lania wody, jaki pani Meyer stosuje. Jak przez pierwszy tom jakoś przebrnęłam, tak nad drugim już prawie zasypiałam, gdy ni z gruszki ni z pietruszki z 50 stron przed końcem męczarni wyskoczyła namiastka ledwo trzymającej się kupy fabuły. Doprawdy nie wiem, jak taki kicz mógł stać się bestsellerem. Widocznie w dzisiejszych czasach najważniejsza jest odpowiednia reklama, a nie talent.

Tak więc pamiętajcie: wampiry to nie maskotki, które można przytulić i pogłaskać. Cały ich czar polegał na tym, że były przerażające i straszne. Nie odbierajmy im tego. Chrońmy ich prawo do bycia potworami! Wyrzućmy "Zmierzch" do kosza, i czytajmy powieści o wampirach z krwi i kości.

Polecam "Nekroskopa". Na lato, na samotne wieczory, na deszcz lub burzę (choć burzę to ja osobiście wolę oglądać) ;P I oby was wesssało ^^