Po przeczytaniu książki czułam pewien niedosyt, jak to często bywa po zapadających w pamięć powieściach. Tym razem mogłam go choć trochę zaspokoić, oglądając filmową wersję.
W takich wypadkach bardzo ciężko nie porównywać ekranizacji do książki, i choć starałam się być obiektywna, brakowało mi wielu rzeczy. Usunięto parę postaci i wątków, które, mimo że poboczne, dodawały książce pikanterii i humoru. Najważniejsza scena, która w książce trwała cały wieczór i noc, w filmie zajęła dwie, może trzy minuty. Rozumiem, że fabuła była bogata, i żeby zmieścić się chociaż w dwóch godzinach, pocięto ją sporo. Ok. Ale dlaczego, do jasnej ciasnej, przez całe dwie godziny słyszymy raptem cztery, pięć piosenek z lat 60 - tych, tak charakterystycznych i dla książki i ogólnie prozy Murakamiego? A resztę czasu zajmuje muzyka skrzypcowa? Gdy na początku nawet to pasuje do klimatu, po godzinie człowiek ma ochotę wyłączyć dźwięk. Co do aktorów, główny bohater ma ciągle taką samą minę, jakby było mu obojętne, co się dookoła niego dzieje. Za to plus za Naoko i Midori, bo obie były śliczne ;)
Podsumowując, film ma swoje momenty... niestety i dobre i złe. Da się go obejrzeć, ale osobiście polecam o wiele bardziej książkę. Bez czytania jej film może być dla niektórych zbyt dziwaczny, a z czytaniem... zbyt mało pokręcony.
W takich wypadkach bardzo ciężko nie porównywać ekranizacji do książki, i choć starałam się być obiektywna, brakowało mi wielu rzeczy. Usunięto parę postaci i wątków, które, mimo że poboczne, dodawały książce pikanterii i humoru. Najważniejsza scena, która w książce trwała cały wieczór i noc, w filmie zajęła dwie, może trzy minuty. Rozumiem, że fabuła była bogata, i żeby zmieścić się chociaż w dwóch godzinach, pocięto ją sporo. Ok. Ale dlaczego, do jasnej ciasnej, przez całe dwie godziny słyszymy raptem cztery, pięć piosenek z lat 60 - tych, tak charakterystycznych i dla książki i ogólnie prozy Murakamiego? A resztę czasu zajmuje muzyka skrzypcowa? Gdy na początku nawet to pasuje do klimatu, po godzinie człowiek ma ochotę wyłączyć dźwięk. Co do aktorów, główny bohater ma ciągle taką samą minę, jakby było mu obojętne, co się dookoła niego dzieje. Za to plus za Naoko i Midori, bo obie były śliczne ;)
Podsumowując, film ma swoje momenty... niestety i dobre i złe. Da się go obejrzeć, ale osobiście polecam o wiele bardziej książkę. Bez czytania jej film może być dla niektórych zbyt dziwaczny, a z czytaniem... zbyt mało pokręcony.