Banana, Yoshimoto - "Kuchnia"
Japońska literatura lubi mnie kusić. Egzotycznymi nazwiskami, totalnie nieznaną mi kulturą, no i Murakamim, który robi światową karierę i jest ogólnie świetny. O dziwo jednak, nie po książkę Murakamiego sięgnęłam gdy pierwszy raz postanowiłam zagłębić się w klimaty kraju kwitnącej wiśni. Pierwszą było.... ale o tym kiedy indziej ;P W każdym bądź razie drugim znanym poza Japonią nazwiskiem jest pani Banana. Można się domyślić, że to pseudonim (japońscy artyści lubią pseudonimy), naprawdę nazywa się Mahoko. Podobno jej książki były bardzo popularne w Polsce w latach 90 - tych. Osobiście nie pamiętam, znalazłam ją po prostu w dziale z literaturą japońską w bibliotece.
Anyway, "Kuchnia" zawiera dwa opowiadania; "Kuchnię" oraz "Moonlight Shadow". Oba traktują o śmierci bliskich osób, i czasem dziwnych sposobach radzenia sobie z tym. W pierwszym bohaterka przypomina bezdomnego kota, którego ktoś przygarnia. Ale ona i tak ucieka. Przypomina swoim zachowaniem bardziej małą bezradną dziewczynkę, niż dwudziestokilkuletnią kobietę. Jeśli spodziewamy się odnajdywania radości życia poprzez gotowanie, to źle trafiliśmy. Kuchni w "kuchni" jest niewiele. Opowiadanie odrobinę się ciągnie, choć jest całkiem przyjemne i... szybko ulatuje z pamięci.
Co innego drugie, krótsze "Moonlight Shadow". Wydaje się bardziej sensowne i trzymające się kupy ;P A zarazem poranne bieganie, ze ślicznym mostem, rzeką (mgła!), duchami w tle - no cóż, czysta magia :)
Książka jest lekka i przyjemna, ale odnoszę wrażenie, że skierowana raczej do żeńskiej części ludzkości. No ale cóż, nie jestem facetem. W sam raz na czytanie w miejskiej komunikacji i raczej... do szybkiego zapomnienia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz