środa, 14 sierpnia 2013

Dogorywająca wyspa


Maciej Wasilewski - "Jutro przypłynie królowa"


Miałam zacząć od "Buntu na Bounty" i zacznę, aczkolwiek musiałam pokasować wszystko co wczoraj niezdarnie z siebie przez ponad godzinę próbowałam wyciągnąć. Przyczyną braku weny od dwóch dni są, jak to mój dziadek określił "dziewczyny". Innymi słowy, przeżywam istny najazd warzywa polskich emerytów - standardowo dziadek (który normalnie sobie spokojnie żyje i nikomu nie wadzi) plus pół standardowo babcia (przebywająca zazwyczaj gdzie indziej) plus brat babci z żoną. Średnia wieku ponad 300, a ja mam wrażenie, że około 40...

Anyway! Dzięki brakowi weny udało mi się podreperować wczorajszy brak wiedzy i obejrzałam w końcu przesławny "Bunt na Bounty" z Hopkinsem i Gibsonem. Dowiedziałam się między innymi dlaczego tak często swego czasu widziałam jego reklamę na Polsacie (Cycki!) i dlaczego mimo tego nigdy do tej pory go nie widziałam (Cycki!). Film (poza cyckami oczywiście) traktuje o buncie, który jak na bunt jest wyjątkowo niekrwawy i nieciekawy, a do tego, jak na opowieść prawie piracką zawiera w sobie za mały procent skarbów, papug, jednookich/rękich/nogich piratów no i oczywiście bitew morskich, a ostatnio także krakenów i Johnny'ego Deppa (sporadycznie Orlando Blooma i Keiry Knightley jak kto lubi). I pomyśleć, że podobno prawdziwe historie są najciekawsze. No cóż, w gruncie rzeczy czy to ważne, skoro są cycki?

Cała późniejsza historia buntowników z okrętu "Bounty" także kręci się wokół cycków. W ostatnich scenach filmu widzimy, jak statek dociera do malutkiej wyspy zwanej Pitcairn, a bohaterowie palą statek. Miny mają raczej nietęgie, w końcu za dezercję grozi im stryczek, a dookoła tylko woda i... kilka par cycków. Tylu facetów, tak mało cycków...

Pomimo wojen (swoją drogą, wojna na 62 km² musi wyglądać ciekawie... czytaliście "Władcę Much"?), klęsk żywiołowych, chorób (psychicznych, wenerycznych... do wyboru do koloru) i prawie zerowego kontaktu ze światem zewnętrznym (przynajmniej na początku, bo teraz mają nawet internet ;) ) udaje im nawet trochę rozmnożyć, ba, dotrwać do XXI wieku.

A nam do właściwej fabuły książki. Stan mieszkańców: 48 i maleje. Nikt nikomu nie ufa. A zaufanie to przecież podstawa w tak małej społeczności. I cóż, skoro od wielu lat większość, jeśli nie wszystkie dziewczyny na wyspie były regularnie gwałcone?

Autorowi udało się dostać na wyspę pod pretekstem badań antropologicznych. Opowieść o pozostałych na miejscu ludziach przeplata się z zeznaniami i zwierzeniami kobiet, które odważyły się mówić (zostały za to wykluczone i wydalone z wyspy).

Jak to jest? Żyć w takiej małej społeczności? Gdy wszystko zależy od najsilniejszych mężczyzn i broń boziu powiedzieć na któregoś z nich złe słowo. Do tego, gdy gwałty wyszły na jaw, odbywa się rozprawa, w końcu oskarżeni mają sami sobie zbudować więzienie, które częściowo finansuje im rząd brytyjski. "Więzienie" wygląda jak hotel. Na tak odległej wyspie nawet interwencja z zewnątrz wydaje się farsą...

Tak więc historia przeklętej załogi "Bounty" od cycków się zaczęła i przez cycki być może się skończy. Choć mieszkańcy wciąż walczą i próbują naprawić imię wyspy. A z innej beczki: na polskim rynku podobno można kupić pitcairneński miód (ktokolwiek widział ktokolwiek wie, chętnie dowiem się cenę).



"Lewa brew podniesiona, prawa opuszczona. Lewa łączy się z mózgiem, chce walczyć, pyta, jak pokonać przeciwność. Prawa brew zdradza strach, czeka na najgorsze. Usta szeroko otwarte, nieartykułowany dźwięk. Lęk jest gwałtownym ruchem głowy, szukaniem drogi ucieczki, a gdy jej nie ma, jest lustrowaniem najbliższej przestrzeni: gdzie szpadel, młotek, siekiera? Nie ma. W obronie człowiek wyciąga ręce: zapora, mur. Zamyka oczy. Stoi w bezruchu i na bezdechu. Serce uderza o żebra. Podnoszą się włosy na skórze, drżą mięśnie. Wygląda, że zemdleje, przeraźliwie blada twarz. Konwulsyjne ruchy warg, ścisk gardła. Wytrzeszczone oczy spoglądają w jedno miejsce. Człowiek zaciska i otwiera dłonie, ale nie wie dlaczego. Gdy strach osiąga apogeum, wydaje się, że słychać przeraźliwy krzyk. Ale człowiek milczy i żadnego krzyku nie ma. Pot zalewa ciało. Mięśnie się rozluźniają."

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz