Łukasz Orbitowski - "Horror Show"
Nie wiem czy pamiętacie, jakieś pół roku temu recenzowałam mało znane opowiadanie* Orbitowskiego. Razem z nim wśród starych papierów znalazłam pierwszy rozdział "Horror Show". Bez większych problemów znalazłam na allegro całość w wersji papierowej, wydaną przez tajemnicze i nicminiemówiące wydawnictwo Ha!art.
Z okładki gapi się w przestrzeń wściekle czerwony kot, przechadzający się po stercie ludzkich czaszek. Dalej jest tylko ciekawiej. Poznajemy kolesia, powiedzmy koło trzydziestki, wyglądu pospolitego z równie nie rzucającą się w oczy twarzą (choć w mojej wyobraźni jawił się w skórzanej kurtce, tanich jeansach i z wiecznie nie gasnącym papierosem w ustach). Innymi słowy, typowy ziomek z giełdy, handlujący wszystkim, czym się da, a nawet tym, czym się nie da. Giełdziarz (bo tak go zwą) wiedzie sobie spokojnie popaprane życie, do czasu, gdy pewnego wieczoru nie do końca trzeźwy wraca do domu i orientuje się, że nie ma kluczy.
I tu mały przerywnik. Pamiętacie filmik sprzed paru lat pt. "Jestem hardkorem"? Mam dziwne wrażenie, że był inspirowany tą właśnie książką :D Choć z drugiej strony "hardkor" raczej nie wyglądał na osobnika obytego z polską literaturą fantastyczną ;P
No więc w tym momencie Giełdziarz poznaje rudowłosego Brandona. Który niekoniecznie jest hardkorem, ale człowiekiem też nie za bardzo...
Im głębiej brniemy, tym bardziej robi się nieprawdopodobnie. Nie jest to wprawdzie "Mistrz i Małgorzata", ale klimat całkiem podobny. Jak na pierwszą powieść jest nieźle, a nawet w miarę zajebiście. Osobiście Orbitowski trafia w moje gusta. Ostatnio zabrałam się nawet za śledzenie jego "Tygodnia z Głowy", do którego link załączam:
http://orbitowski.pl/

* http://skladnicaksiagzapomnianych.blogspot.com/2012/10/short-stories-diabe-w-krakowie.html
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz